Camino. Droga Świętego Jakuba. Dziś wróciliśmy do Polski a mnie natychmiast po wejściu do mieszkania ogarnęła jakaś pustka i smutek. Dołączam się do tych wszystkich, którzy mówili, że Camino nie da się opisać, trzeba je przeżyć. Czuję jednak potrzebę pisać tutaj przez chwilę o swoich odczuciach i wspomnieniach.
Nie wszystko było idealnie, ale wiele rzeczy szło wyjątkowo gładko. Uderzenie gorąca po wyjściu z samolotu w Porto zapowiadało problemy. Uśmiechy mijanych na trasie pielgrzymów zapowiadały z kolei pozytywną energię. Dostaliśmy i jedno i drugie.
Jest coś niezwykłego w chodzeniu. Zwłaszcza, kiedy jest ono centralnym punktem dnia. Szybko przywykłem do codziennej wędrówki. Chyba już kiedy zbliżaliśmy się do Santiago czułem, że będzie mi tego brakować. I wzajemnych pozdrowień na każdym kroku. I poczucia pewnej jedności przez współdzielenie celu z tak wieloma osobami. Tak teraz myślę, że tego może mi brakować najbardziej.
Jestem wdzięczny za tę drogę i za spotkanych na niej ludzi. Za wsparcie przed nią i w trakcie. Za to, że wielu ludzi udało nam się spotkać ponownie już u celu. Za łzy przerywające zdanie. Za to, że dałem się Moni namówić.
Więcej o tym wszystkim mam nadzieję napisać w kolejnych postach. Tymczasem czas wracać do rzeczywistości. A dla Ciebie życzenia – Buen Camino! „Bo każdy ma jakąś drogę”, jak mawia Monia.
Ku czemu idziemy? A mnie się zdaje, że do niczego nie idziemy. Zawsze tylko jesteśmy w drodze.
John Steinbeck
💙 Dziękuję za tę wspólną drogę. Cieszę się Twoimi odczuciami (poza tą pustką i smutkiem). Buen Camino Kondziu 🙂 👣
Dziękuję i ja. 🙂