Wiosna w uszach błyszczy
Nie byłem pewien w sumie jak dokładnie bym to widział dopóki nie wszedłem do Koralium, gdzie już kilka razy gościłem i teraz chyba gościć będę coraz częściej. Wahałem się w kwestii kolorów i dokładnego doboru elementów, rozglądałem się i zastanawiałem dłuższą chwilę, bo różne wizje zaczynały mi przychodzić do głowy. Stąd też asekuracyjnie wziąłem elementy pasuące do każdej z nich.
Jednak kiedy tylko zobaczyłem przezroczyste listki uznałem, że są zbyt śliczne, by ich nie wziąć i już wtedy byłem prawie pewien, że to one będą podstawą nowego prezentu. Po znalezieniu zielonych półprzezroczystych elementów, które idealnie mi pasowały jako kolorystyczne dopełnienie listków, wygląd zestawu był już właściwie oczywisty.
Zrobienie naszyjnika tego typu jest proste i dość szybkie, jeśli nie liczyć przymiarek, po których i tak wyszedł za długi. Ot nałożyć elementy z wybranej kolejności, na końcach zrobić pętelki – w jednej oczywiście dodając to takie śmieszne do spinania, czego nazwa mi z głowy wyleciała – na tych pętelkach zacisnąć kuleczki zaciskowe. I nic, tylko się zachwycać!
Kolczyki nie były trudniejsze do wykonania, ale przyznać muszę, że generalnie niesamowicie mi się podobają. Oczywiście elementem wiszącym musiały być listki. Świetne jest to, że tak na prawdę nie trzeba wiele, żeby zrobić coś , co wpada w oko. Przynajmniej moje oko je polubiło. Oka nawet. W sensie oba. I oka i kolczyki oba. Bo śliczne.
Jeśli kogoś interesuje więcej zdjęć, to wrzuciłem je na Picasę, choć nie ma ich zbyt dużo. Z samego procesu twórczego w sumie stzreliłem kilka, ale tak trochę na siłę, bo akurat tutaj widząc wszystkie składowe obok siebie dalszy ciąg już dopowiada się sam. A jeśli ich nowa właścicielka kiedyś się w nich gdzieś wybierze, to może też dorzuci jakimś zdjęciem, kto wie. Tymczasem wrzuciłem zdjęcia z procesu twórczego jako tutorial zdjęciowy na Instructables.
Szachy kwitnącej wiśni
Przykładowy zestaw Shogi z Wiki |
Shōgi, czyli wspomniane już japońskie szachy, różnią się trochę od znanej wszystkim odmiany, ale o zasadach nie będę mówił – polecam zagrać, bo choć grałem raz do tej pory, to rozgrywka mnie zaciekawiła. Niemniej jednak bardziej zaciekawiło mnie to, że Zegis po zobaczeniu moich Scrabbli rzucił tekstem, żebym jako następną planszówkę zrobił właśnie shogi, bo ostatnio zaczął sporo pogrywać w nie na kurniku. Biorąc pod uwagę, że zbliżały się jego urodziny oczywistym już dla mnie było jaki dostanie z tej okazji prezent.
Brak mi słów. Scrabble Travelcro
Efekty pasmanteryjnego polowania |
Scrabblowe rusztowanie kolorów |
Stojaczki w swoim aktualnym stanie |
Zakończona pierwsza partia! |
Znacznik punktów |
W kwestii planszy zostały mi do dorobienia znaczniki punktów analogiczne do oryginału, które bardzo mi się spodobały jako wygodne zastąpienie ołówka i kartki. Miałem na to kilka pomysłów i ostatecznie to też postanowiłem zrobić na rzepach, co przy takich wąskich kawałkach czasem utrudnia utrzymanie znacznika w odpowiednim miejscu. Dlatego rzepy przedstawiające wartości nie są jeszcze przyszyte – myślę, czy ich nie zastapić czymś, albo po prostu umieścić szersze kawałki, by ułatwić zaczepienie znacznika. Nie jestem jednak pewien, czy to wystarczy i czy po złożeniu i rozłożeniu planszy nie odczepi się któryś ze znaczników, lub nie przesunie myląc graczy w kwestii aktualnego stanu gry po jej wznowieniu.
Sakiewka literkowa |
Ostatnią rzeczą, która była do ogarnięcia było coś w stylu sakiewki na literki. Chwilę się zastanawiałem, czy nie wrzucić do środka podszycia z materiału, który nie chwyta tak łatwo rzepów jak filc, ale uznałem, że zobaczę po prostu jak się to sprawdzi w praktyce i jakie będą opinie graczy. Użycie samego filcu i rzep pasuje mi przez dobre komponowanie się z resztą elementów.
Kieszonkowa paczuszka scrabblowa |
Kiedy poszczególne elementy były gotowe chciałem jeszcze umożliwić sobie wygodne przenoszenie całości. Postanowiłem więc do sakiewki literkowej doszyć pasek łączący, który jest już widoczny na zdjęciu wyżej. Idea prosta – jako, że wszystkie elementy rozmiarowo po złożeniu są mniej więcej takie same, wystarczyłoby je ułożyć jeden na drugim i czymś spiąć. Rzepy ponownie pasują idealnie.
Tym oto sposobem po tych kilku dniach udało mi się zmodzić podróżną wersję Scrabbli, którą mogę nawet schować do kieszeni. Na tym filmiku widać, jak łatwo się to wszystko składa i jakich jest rozmiarów po wszystkim. Oczywiście łatwiej by mi poszło, gdybym miał i druga rękę wolną, no ale jakoś trzeba było to uwiecznić.
Jeśli kogoś interesuje dokładniejszy przebieg procesu twórczego, to na chwilę obecną mogę polecić przejrzenie po kolei zdjęć na Picasie. Wydaje mi się, że jest ich dostatecznie dużo, by bez większego opisu je ogarnąć. Niemniej jednak mam w planach wrzucić tutorial na Instructables, więc na pewno go podlinkuję tutaj. Myślę dodatkowo o podpięciu tego „remake” planszówki pod kwietniową edycję One Game A Month, skoro planszówki ewentualnie też mogą się pojawiać.
W najbliższym czasie zapewne powstanie jescze kilka rzepo-gier – stay tuned! Wszedłęm w tryb planszówkowy ostatnio – wróciła mi ochota na własne wersje niektórych gier, a poza tym przypomniał mi się pomysł na planszówkę sprzed półtorej roku. Jak widać, na chwilę obecną na samej ochocie się nie kończy – mam nadzieję, że taka tendencja się już utrzyma, bo to wspaniałe uczucie – tworzyć.
„Chęć wyzwala, albowiem chcieć, to tworzyć: tak nauczam.” – Fryderyk Nietzsche, To rzekł Zaratustra