Czy podstęp może służyć rozwojowi?

Kilka miesięcy temu usłyszałem od Moni pytanie: „Kondziu, nie chcesz sobie kupić książki?” Było ono o tyle zabawne, że już słyszałem podobne i wiem jaki przekaz się za nim krył. Ten przekaz brzmiał: „Fajnie, jakbyś chciał sobie kupić książkę, bo chcę, żebyś mi jedną zamówił…”

Nie jestem fanem takich „podstępów”, ale co by nie było, wyszło na to, że faktycznie zachciałem kilka kupić. I jestem za to bardzo wdzięczny.  

Czytaj dalej Czy podstęp może służyć rozwojowi?

Być człowiekiem

Całkiem niedawno zrozumiałem, że być człowiekiem znaczy być tam, gdzie jesteś potrzebny. I choć często czuję, że wybieram bycie w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, to ostatnio zacząłem czuć, że dojrzewa we mnie nowe pojmowanie pomocy i potrzebujących. Pojmowanie wychodzące poza strefę komfortu. Wymagające czegoś więcej.

Zdarzyły mi się epizody w których dałem coś więcej. Było ich mało, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że właśnie w tych konkretnych momentach czułem się naprawdę na swoim miejscu. Skoro byłem w stanie spontanicznie zareagować sercem, to wierzę, że będę w stanie uczynić to swoją codziennością.

Niestety ponownie wziąłem na siebie więcej, niż powinienem w momencie, kiedy nie wbiłem się we flow ogarniania wielu tego typu rzeczy na raz. A tym bardziej ciężko się w to flow wbić, kiedy myśli oscylują w totalnie innych okolicach i czas wolny najchętniej przeznaczyłbym na wykorzystywanie możliwości, które niedawno nabyłem. Ale cóż, trzeba się skupić, dowieźć co trzeba dowieźć, przeprosić za problemy i wtedy mocniej przepiąć się na inne cele. Wciąż pamiętając o balansie, bez którego łatwo się wypalić.

Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć

Łk 14, 12-14

Co Cię definiuje?

Zastanawiałeś się kiedyś co Cię definiuje? Myslałaś czy jest coś, czego strata sprawi, że poczujesz, że życie straciło sens? Czy budujesz może od dawna wspaniały zamek, którego ewentualne zniszczenie zrujnuje Twoje życie? Jaka niepełnosprawność mogłaby odebrać Ci chęć otwierania oczu każdego kolejnego dnia?

Dziś w rozmowie, kiedy znajoma wskazała bez czego ona by nie potrafiła żyć, zacząłem się nad tym zastanawiać. Czy jest coś takiego, co mam i mógłbym stracić, a razem z tym sens życia? Nie potrafiłem nic takiego wskazać. Wydaje mi się, że nauczyłem się nie pokładać wiary w sprawności fizycznej i byłbym w stanie na nowo poukładać sobie świat w razie czego. Paradoksalnie nie dość,  że mogłoby to nie przekreślić najważniejszej części mojego życia,  to jeszcze mogłoby to spotęgować przekaz. Bo czy pokonywanie takich trudności nie pozwala jeszcze mocniej inspirować?

Niemniej jednak usłyszałem pytania o rzeczy, o których nie pomyślałem. Jak bym sobie poradził gdybym stracił słuch? Moja fascynacja dźwiękiem,  dziecięca radość za każdym razem kiedy mogę eksperymentować i tworzyc i słyszeć nowe – jak by z tego wyszła? A gdybym stracił mowę? Czy poradził bym sobie nie mogąc swobodnie rozmawiać z innymi? Jak bym zniósł ograniczenie w dzieleniu się przemysleniami i wiedzą?

Bardzo dobre pytania, w końcu obie te rzeczy są kluczowym elementem mojej codzienności i radości. Nie mam pojęcia jaka jest poprawna odpowiedź na nie i mam nadzieję nigdy się nie przekonać. Ale będę nad tym myślał. Tobie też polecam. A do tych rozmyślań dołączam film, na który akurat dziś trafiłem. Powodzenia.

Whether you think you can, or you think you can’t – you’re right.

Henry Ford

27

Mam wrażenie, że  od czasu zakończenia edukacji wiek przestał mieć znaczenie. Gdzieś zniknęły rzeczy, które były mocno od niego zależne i które jakoś też pozwalały go łatwo określić. O swoich tegorocznych urodzinach przypominałem sobie w sumie z przypadku kilka razy. A okazały się miłym dniem.

Czytaj dalej 27

Sztuka życia – Slot Art Festival

Są miejsca, które tętnią magią. Są momenty, kiedy ta magia pulsuje silniej niż kiedykolwiek. Są ludzie, którzy tą magią po prostu są. Życie przy nich zmienia bieg. Zmienia rytm tak, by zrównać się z biciem ich serc. Biciem tak wyrazistym, że rezonuje w każdym ich kroku. Tak subtelnie mocnym, że choć może poruszyć tysiące, nie zakłóca pulsu jednostki. I choć świat przy nich rozbrzmiewa mnogością uderzeń, nie jest możliwe, by którekolwiek zostało zagłuszone – to wbrew ich naturze. Te brzmienia dopełniają się, nadając sobie nawzajem sens. Tacy właśnie ludzie tworzą Slot.

Czytaj dalej Sztuka życia – Slot Art Festival

Anioły

Tak często by się chciało, by Anioł Stróż chwycił Cię za rękę, gdy podejmowałeś złą decyzję, by nie pozwolił Ci iść drogą, która zaprowadziła Cię w miejsce, w którym nigdy w życiu nie chciałaś się znaleźć, by wyciągnął Cię z wody, gdy w panice machałeś rękami i głucho, acz wymownie patrzyłeś komuś w oczy, gdy topiłeś się, choć może nawet nie znałeś jeszcze znaczenia tego słowa. I tak często masz żal do Boga, że go nie wysłał, gdy byłeś w potrzebie. Nie rozumiejąc kim tak naprawdę Anioł jest.

Czytaj dalej Anioły

BezKit Aqustik Fest 2013

Jest na świecie wiele wspaniałości. Niesamowite miejsca, stworzenia, sytuacje, cechy, czy kreacje ludzkich rąk. Jedne z najbardziej niesamowitych elementów życia to ludzie, abstrakcyjne poczucie humoru, samodoskonalenie, muzyka i oczywiście góry. Jakże więc rad byłem kilka miesięcy temu, gdy okazało się, że tak blisko mnie organizuje się wydarzenie łączące to wszystko w jedno z dodatkiem wielu innych niezwykłości – BezKit Aqustik Fest.
Niestety jesienna edycja tego wydarzenia w chatce na Magórach, mnie ominęła, ale czekam na kolejne.

Co się właściwie działo w weekend Bożego Ciała, kiedy to miał miejsce wiosenny BezKit? Nie chcę się bardzo rozpisywać, więc dość skrótowo wspomnę, że już samo dotarcie na Magóry było świetnym doświadczeniem. Podróż w autobusie w doborowym towarzystwie, rozmowy o niewidzialnych gitarach i niewidzialnych lutnikach i pierwsza podróżna próba Scrabbli Travelcro składały się na bardzo dobry początek. Choć przyznam, że przez fakt późnego położenia się dnia poprzedniego i wczesnego wstawania w dzień wyjazdu ciągle się budziłem ze stresu, że zaśpię. Na szczęście zarówno dotarcie na dworzec, jak i dojechanie do Piwnicznej nie sprawiło żadnego problemu.
Późniejszy godzinny-półtorejgodzinny marsz pod górę w burzy był niesamowity w samej swej istocie, a kompletnie przemoczone ubranie dodawało całości jeszcze swoistego uroku. Fakt, że kiedy mokra koszula dotknęła mi pleców i powiał do tego jeszcze wiatr, to nie czułem się najprzyjemniej, ale zbyt cieszył mnie ten deszcz, żeby pozytywne odczucia zniknęły na dłużej niż te kilka sekund lekkiego szoku termicznego. Fakt, że bateria w moim telefonie nie przeżyła tej ilości wody dodał jeszcze do tego wszystkiego to, że przez te kilka dni żyłem niejako poza czasem, bo komórka jest moim zegarkiem i jej brak przyjąłem jako idealny bodziec do tego, żeby nie sprawdzać w ogóle godziny.
Wieczorem poznawanie nowych ludzi, pierwsze spojrzenia, uśmiechy. I muzycznie od początku. Dni spędzone na Magórach trochę zlewają się w moich myślach w morze wspomnień, gdzie niektóre ciężko przypisać do konkretnego czasu. Pamiętam drogę, zabawy integracyjne, warsztaty harmonijkowe, rozmowy, wspólne śpiewanie, ognisko. Pamiętam wiele, ale to trzeba po prostu poczuć. Oczywiście są rzeczy, którymi mogę się podzielić, jak na przykład niesamowity koncert niesamowitej Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą, który został nagrany i można go znaleźć na YouTube.

Miałem zamiar pierwotnie napisać więcej, ale ten czas był zbyt ważny jednak, by tak po prostu go opisywać. Zmieniło się wiele dzięki niemu. Na lepsze. Życie nabrało nowych barw. Dziękuję.

Kilka linków na podsumowanie:
koncert Kuźni – wersja krótka
koncert Kuźni – wersja długa
Tomek Kuręda + Wiśnia
koncert Asi Pilarskiej + jam session