Szampańskie rzeźby

Widzicie, co to jest?
Strasznie niektórych bawi, że zbieram korki z win, czy szampanów zwłaszcza ze względu na to, że sam z definicji nie piję. Ostatnimi czasy w sumie nic z nich nie robiłem, więc troszkę się ich uzbierało i wciąż dochodzą co jakiś czas. W weekend jednak podczas rodzinnego grilla, na którym obecny był szampan dość szybko zobaczyłem w korku i osłonce z niego coś więcej. Z tej okazji postanowiłem krótko przedstawić bardzo skromną kolekcję szampańskich tworów.

Złote warkocze? A może pejsy…?

Może to widać na zdjęciu z akapitu powyżej, a może nie, ale ta figurka przedstawia postać – nie, jak niektórzy stwierdzili przed dodaniem oczu, djembe. Całość zaczęła się od tego, że trzymałem w ręce korek z nałożoną osłonką, jak na zdjęciu obok. I praktycznie od razu zobaczyłem głowę, czapkę… i pejsy. Nawet widać na środku coś, co miało potencjał stać się malutką skręconą bródką. Postanowiłem więc następnego dnia doprecyzować byt tego, wtedy jeszcze niedoszłego, Żydka w jarmułce, ze złotymi pejsami i bródką. Poza wygięciem odpowiednio drucika z tej osłonki postanowiłem dodać mu pieniążek, bo skojarzyłem zwyczajowe przedstawianie Żydów w trakcie liczenia pieniędzy. Zrobiłem również w korku malutkie dziurki, w które wcisnąłem kawałeczki spalonych zapałek, aby dodać figurce oczy i tym samym ułatwić jej identyfikację. Jeśli wciąż nie widzisz na pierwszym zdjęciu Żydka, to zajrzyj do albumu podlinkowanego już wyżej albo zerknij na ten filmik.

Szampańskie serce

Trochę dawniej, bo ponad rok temu powstały jeszcze dwie „rzeźby” z osłonek na korek z szampana, ale innych trochę, niż ta użyta przy tworzeniu Żydka. Nie pamiętam dokładnie sytuacji, w jakich powstawały, ale kojarzy mi się, że jedną z nich zrobiłem w trakcie jakiejś „posiadówy” dziewczyn w mieszkaniu Agi. Wydaje mi się, że wtedy zrobiłem serduszko i dałem je Adze. Ale nie pamiętam, czy ono było pierwsze. Nie wymagało ono jakiegoś większego nakładu pracy, czy planowania wyglądu, ale przez kształt samej tej osłonki bardzo ładnie wyszła ta „serduszkowa” część. Bo podstawka wyszła, jak wyszła.

Ale misiuuu…

Trzecim eksponatem w tej kolekcji jest miś, który nie różni się tak właściwie zbytnio „konstrukcyjnie” od serduszka, bo jedynie stopniem zgięcia tej grubszej części i wygięciem tej cieńszej. Spodobał się on jednak Adze – przynajmniej takie wspomnienie zachowało mi się w głowie przez fakt, że przypięła go sobie na tablicy korkowej. Chyba, że to ja go przypiąłem? Nie pamiętam niestety. Tak samo, jak nie pamiętam okoliczności jego powstania. Faktem na pewno jest, że robienie drobnostek z osłonek na korek szampana jest banalne. Ciekawe, czy jeszcze jakieś fajne kształty udałoby się z nich wydobyć. Tutaj możecie zobaczyć filmik, na którym może lepiej widać budowę tej dwójki.

W mojej twórczej szufladzie znajduje się wciąż jeszcze jedna sztuka tego „materiału”. Być może doczeka się również własnej osobowości, lecz tym razem nie chcę powtarzać jednego z moich stałych błędów – nie będę już czekał na odpowiednie okazje, by pisać, bo one zazwyczaj z jakiegoś dziwnego powodu znikają gdzieś, a wtedy jest już za późno. Lepiej dobrze się zastanowić, zanim postanowi się coś odłożyć „na lepszy moment”. Sam widzę z perspektywy czasu, że te przewidywane lepsze okazje mają ciekawą tendencję, która różni je od „tu i teraz” – rozpływają się z czasem.

„If you were waiting for the opportune moment, that was it.” – Jack Sparrow, Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *