Dzień Matki tygrysim okiem

Całkiem zacnie wyszło, że nakręciłem się na tworzenie biżuterii akurat niedługo przed Dniem Matki, bo już wiedziałem, co będę mógł z tej okazji zrobić. Znalazłem różnych kształtów tygrysie oko, które mama lubi, dodałem odrobinę kwarcu dymnego dla urozmaicenia i wyszło ślicznie.

Oczywiste dla mnie było, że zrobię ponownie zestaw naszyjnik + kolczyki, miałem też w obu kwestiach już wstępne pomysły przy kupowaniu elementów. Oczywiście ostatecznie zarówno jedno, jak i drugie wygląda inaczej, niż w zamyśle. Niemniej jednak oglądając jak chłopaki grają w shogi zastanawiałem się nad układem elementów. Zabawne jest, że dopiero kiedy zaczynam składać elementy w całość okazuje się, że jednak nie wszystko będzie wyglądać tak, jak się tego spodziewam po wstępnym ułożeniu ich obok siebie w wymyślonej sekwencji.
Pierwotnie chciałem znów, podobnie jak w naszyjniku dla Dominiki, tylko na środku coś powiesić. Jednak po namyśle uznałem, że o wiele ciekawiej będzie wyglądać „okamieniowany” na całej długości. Generalnie niesamowicie mi się spodobał kształt tego kamienia, który dałem na samym środku. Dziura w nim była na tyle szeroka, że różne druciki, którymi bym mógł go zawiesić przechodziły całe przez niego, więc postanowiłem przewlec przez niego po prostu „w tę i z powrotem” ten drucik, na którym wisi całość i zablokować to małą tygrysiooką kuleczką. Wyszło z tego coś na wzór dzwonka, co trochę się różni od mojej wizji, ale jest to też ciekawe. Dodatkowo uznałem, że przez ten „dzwonek” i ułożenie drucika w nim kiepsko wyglądają pozostałe kamienie będące tak blisko środka. Dokupiłem więc takie rureczki, których wykrzoystania początkowo nie byłem pewien i kombinowałem też inne opcje, jednak ostatecznie one wygrały.
Kolczyki, podobnie jak kilka innych, które robiłem w międzyczasie, też modyfikowałem. Dotarło do mnie, że będą one za długie i niewygodne zapewne przez to, więc i tutaj kombinowałem różne inne opcje. A właściwie to miałem trzy pomysły  dopiero ostatni do mnie w pełni przemówił. Choć przyznam, że dość długo się zastanawiałem nad wariacjami tego, co widać na zdjęciu obok.
Ostatecznie naszyjnik uzupełniłem na całej długości kamieniami, umieszczając na początku i końcu każdej ze stron kulki, które pierwotnie miały znajdować się w kolczykach. Poza tym uznałem, że dodanie takich samych rureczek, jak te które są na środku również na końce będzie bardzo ładnie zamykało „kompozycję”.
Kolczyki w efekcie zrobiłem dość proste i trochę mi szkoda, że nic ciekawszego w nich nie wymyśliłem. Nie zmienia to faktu, że mi się podobają. Choć oczywiście nie tak, jak naszyjnik. Brakowało mi jeszcze jakiegoś ciekawego elementu, który bym tutaj mógł wpleść dla urozmaicenia przy jednoczesnym utrzymaniu podobieństwa do naszyjnika.
W ogóle tygrysie oko jest prześwietne. Gdyby nie to, że nie kojarzyłem, czy mama nosi na jakieś okazje bransoletki, to bym jakąś również zrobił. Choć może to i dobrze, bo wykupiłem resztki kwarcu dymnego na ten czas i nie miałbym materiałów. Ale zostało mi jeszcze trochę tygrysiego oka, więc pewnie jak tylko dokupię sobie kwarcu, tudzież innego pasującego mi dodatku, to powstanie kolejny tygrysi zestaw, może i tym razem już z bransoletką, kto wie. A więcej zdjęć tego aktualnego tworu oczywiście na Picasie.
Po stwierdzeniu „Kondziu, Ty się marnujesz, powinieneś robić biżuterię i sprzedawać” po daniu prezentu można by wnioskować, że się spodobał, więc tak też przyjmuję. A biorąc pod uwagę, że mam jeszcze trochę pomysłów niewykorzystanych i przyjdzie ich jeszcze trochę zapewne, a nie mam komu takich prezentów dawać, możliwe, że rozważę faktycznie sprzedawanie swoich tworów, ale nie czuję tego szczerze mówiąc. Będę musiał wtedy zacząć liczyć ile właściwie kosztowały materiały, co mi do tej pory jakoś do szczęścia potrzebne nie było. Nie nadaję się do interesów, to nie dla mnie. Tworzenie i dawanie jest takie piękne. Tak ciężko się przestawić, żeby czegoś oczekiwać w zamian.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *