Harmonijkowo – walka z paproszkami

Zajawkę na harmonijkę mam od kilku lat, choć przez długi czas była to zajawka dość bierna, rzekłbym. Ot, ciekawie byłoby sobie pograć, ale nie mam harmonijki. Kupić? W sumie niegłupie, ale jakoś tak ciągle na coś innego trzeba było wydawać. Ale jak już ją kupiłem, zacząłem ją ciągle nosić w kieszeni. A że noszę po kieszeniach wiele rzeczy, to się różne paproszki pojawiały zatykające kanały. Aż wreszcie zrobiłem pokrowiec, który powinien temu zaradzić.

Jakoś mnie bawi, że harmonijka mnie zainteresowała przez beatbox. Dawno temu się tym trochę bawiłem – bez większych postępów, ale frajda była i wciąż jest. W tych dawnych czasach, kiedy bardziej byłem na beatbox nakręcony ktoś pokazał mi jak Yuri Lane robi beatbox grając na harmonijce i uznałem że to świetne. Oczywiście na tym się skończyło – jak wspominałem harmonijki nie miałem. I właściwie w tym okresie jakoś nawet nie pomyślałem o tym, żeby sobie w takim razie takową sprawić. Miałem jednak niedługo później, w listopadzie 2007 okazję uczestniczyć w Fabryce Projektów w Piekarach – prowadziliśmy tam warsztaty z penspinningu. Szczęśliwym trafem ktoś miał harmonijkę i dorwałem się do niej na scenie z mikrofonem i jeszcze raz kiedy siedzieliśmy i kręciliśmy sobie w kółeczku. Jakoś z pamięci naśladować chciałem to, co robił Yuri Lane – ogólnie nie było szału, ale radocha była. A mimo to jakoś nic z tym dalej nie zrobiłem.

Kiedy w końcu prawie rok temu kupiłem harmonijkę i nauczyłem się czegoś, to zacząłem ją nosić przy sobie i grać chodząc po mieście. Wciąż zdarzają mi się przez to bardzo pozytywne akcje – nieznani ludzie zagadujący, rozbujanie ludzi wracających tym samym autobusem z Czyżynaliów i inne. Ale jako, że nosiłem ją bez pudełka, to zdarzało się, że jakieś „okruszki i inne paproszki” zatykały harmoszkowe kanały. Myślałem już kiedyś o zrobieniu pokrowca, ale dopiero teraz po wyjeździe w Gorce, gdzie często coś uniemożliwiało mi granie danego dźwięku postanowiłem się za to zabrać. Materiał już kiedyś sobie upatrzyłem i tylko czekał, aż się ogarnę – wykorzystałem skórę z butów, której używałem też tworząc jedną z sakiewek.

Szerokość tego kawałka skóry wydawała się wręcz idealna do tego projektu, podobnie jak półokrągłe wcięcie z jednej strony. Aż się bałem przez to bardziej, że coś źle zrobię i kiedy po zaczęciu szycia coś wychodziło nie do końca tak jak oczekiwałem, to tymczasowo odpuściłem. Byłem już wtedy w nocy zmęczony, a wizja zmarnowania tak dobrego materiału i w teorii dobrego pomysłu jakoś mnie zniechęcała dodatkowo.

Dziś jednak postanowiłem „zaryzykować” i zszywałem dalej. Zabawne, że póki się tak patyczkowałem z tym dwa dni temu i jakoś niepewny byłem, czy dobrze to robię to w ogóle mi się wszystko rozjeżdżało, a jak dziś postanowiłem że po prostu zrobię tak, że będzie dobrze co by nie było, to jakoś magicznie szybko poszło. Oczywiście nie wyszło tak jak przymierzałem pierwotnie, bo trochę krzywo mi się zszyło. Ale, cytując klasyka, nikt nie mówił, że będzie prosto. Tak czy inaczej lekkie ścięcie materiału wystarczyło, by poprawić widoczny efekt krzywego zszycia, więc właściwie jakby problemu w ogóle nie było.

Chwilę się zastanawiałem nad tym jak zrobić zamykanie pokrowca, bo przychodziły mi do głowy różnorakie pomysły. Ostatecznie postanowiłem wykorzystać koralik oraz rzemyk, który można na tym koraliku zaczepić, by zamknąć „klapę”. Mechanizm banalny. Nie jestem całkiem do niego przekonany, więc możliwe, że jednak go zmienię, ale na teraz zobaczymy jak się sprawdzi.

Trochę mimochodem wyszło, że po odpowiednim zwężeniu klapy zostają dwa paski po bokach, które można do czegoś wykorzystać. Postanowiłem dla próby zrobić z nich spinany również na koralik pasek do przypinania pokrowca np. za szlufkę. Czy w ogóle będę z tego korzystał się okaże – może przyda się ten dodatkowy bajer do czegoś zupełnie innego, o ile w ogóle nie będzie mi jedynie przeszkadzać.

Jak zwykle bez sensu było to, że nie wprowadziłem tego pomysłu w życie od razu kiedy mi przyszedł do głowy, ale z ostatecznego efektu jestem całkiem zadowolony. Choć ten zapinany pasek wygląda trochę śmiesznie, a rzemyk pewnie przy najbliższej okazji zmienię na brązowy, więc niedługo zapewne zmodyfikuję ten pokrowiec. Tymczasem wszystkie zdjęcia z procesu tworzenia można zobaczyć na Picasie.

Abstrahując już od tego, że dopiero dziś zrobiłem ten pokrowiec, to głupie było, że choć harmonijka od jakiegoś czasu bardzo mi się podobała i miałem ochotę grać, nie mogłem się zebrać w sobie, by coś z tym zrobić. Straciłem sporo czasu przez to, że pozwalałem, by to było puste mówienie o tym że „kiedyś muszę kupić harmonijkę” i nie pozwalałem sobie w tym pomóc, kiedy była taka okazja. Nie zmienia to oczywiście faktu, że tamto już było i najlepsze, co mogę teraz robić to ćwiczyć. Zwłaszcza, że zamarzyło mi się kiedyś dołączyć do bluesowego jam session, a to co grywam, choć mnie cieszy, akurat nawet koło blueasa nie leżało. Ale i nad tym pracuję. Bo jutro staje się już dziś.

Przeszłość można medytować, przyszłość trzeba tworzyć.

Edward Schillebeeckx

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *