Instrumenty są super. Można na nich grać, cieszyć się i dawać radość. Małe instrumenty są jeszcze lepsze, bo można je łatwiej i tym samym częściej nosić. Ukulele, choć wygodą transportu odbiega od harmonijki, to insturmentem jest przewspaniałym i z nim też chadzam ciągle, o ile temperatura pozwala. Postanowiłem więc w końcu sprawić sobie pasek doń. I tym razem to postanowienie sfinalizować.
Raz coś tam sobie zmontowałem ze starych smyczy, ale nie było to rozwiązanie na tyle wygodne, żeby przy nim pozostać. Jakoś przy rozpoczęciu nauki kawałka „Five Years Time” od Noah and the Whale uznałem w końcu, że czas sobie zrobić porządny pasek. Postanowiłem zobaczyć istniejące już opcje i po krótkim szukaniu trafiłem na Uke Leash, a dokładniej na ten film. Urzekła mnie mnogość możliwości, jakie daje takie rozwiązanie i uznałem, że coś takiego właśnie sobie zrobię.
Poszedłem do sklepu z zamiarem kupienia brązowego paska węższego od tego, który użyłem przy robieniu klaposakwoszetki oraz pasujących klamerek i regulatorów. Jednak kiedy zobaczyłem ten tęczowy pasek nie mogłem się oprzeć. Trochę szkoda, że klamerki były jedynie czarne i granatowe, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Wziąłem więc na zapas 5 metrów tęczy i szczerzyłem się jak głupi przez to. (i wciąż się szczerzę)
Kiedy siadłem do roboty ucieszyłem się, że kiedyś kupiłem sobie zestaw kolorowych nici. Po chwili jednak dotarło do mnie, że mogę się bez nich obejść. Kupiłem więcej regulatorów, więc podobnie, jak przy dorabianiu pasków troczących do plecaka mogę obejść się bez szycia. Wszystko jest więc regulowalne i rozmontowywalne (jakie śmieszne słowa, nie ważne czy istnieją). System zakładania paska na główkę ukulele jest taki, jak w Uke Leash.
Na drugą, dłuższą, część odciąłem jakieś 1,5 tęczowego metra i zamontowałem klamerki wzorując się na Uke Leash. Jedyną różnicą jest fakt, że i tutaj nie zszyłem nic, a jedynie dodałem regulator. Ten sposób daje duże pole manewru – mogę zarówno zapiąć pasek na ramieniu, czy szlufce spodni, jak i wokół pudła rezonansowego. Poza tym mogę nawet spiąć całość tak, by uformować wstęgę Mobiusa, jak przy innym pasku, który znalazłem.
I tyle. Żadna filozofia, a jakie to użyteczne! Wszystkie zdjęcia, choć nie ma ich wiele, znajdziecie w albumie. Jeśli coś jeszcze będę kombinował z tym paskiem, to tam też polecą zdjęcia po zmianach. Rozważam dodanie haczyka, na styl pasków, które zaczepiają się o otwór w pudle rezonansowym, jak ten. Kiedy zrobi się cieplej będę musiał przetestować granie na ukulele w trakcie jazdy na rowerze.
There’s no room for egos when you’re playing the ukulele.
Jake Shimabukuro