![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2015/01/20140508_192218-576x1024.jpg)
Czterech: jednego Prawie-Że-Solenizanta, który ma niedługo urodziny; jednego Przyczajonego-Organizatora, który postanawia zorganizować przedurodzinową imprezę niespodziankę dla tego pierwszego; dwóch Szukających-Inspiracji-W-Piwnicy-Przedstawicieli-Braci-Twórczej, którzy kolejne 5h spędzą na realizacji spontanicznego pomysłu na prezent. W dzisiejszym odcinku gościnnie wystąpi Piotrek „Człowiek-Cyrkiel” Walczewski.
Jest to wpis, który zacząłem w maju, ale z różnych powodów nie udało mi się go wtedy dokończyć, więc niestety niektórych rzeczy już dobrze nie pamiętam.
Zaczęło się pewnego końcowo-kwietniowego dnia od telefonu z pytaniem, czy mam plany na czwartek, bo będzie organizowana impreza – główny zainteresowany w swoje urodziny rozważał na głos od jakiegoś czasu wybycie z Krakowa, więc czemu nie ogarnąć czegoś wcześniej. Pomysł od razu mi się spodobał. Jakiś czas później skontaktowałem się z Walczem, którego potencjał twórczy mógł wspomóc powstanie zacnej prezentowej idei i jej zrealizowanie. Podzieliliśmy się pomysłami i ustawiliśmy się na następny dzień, kiedy już miała być sama impreza, choć nie było jeszcze do końca pewne co będziemy robić. Walczu rzucił wtedy opcją zrobienia czapek urodzinowych w klimacie fantasy dla wszystkich uczestników imprezy i jakiejś takiej wyjątkowej dla samego solenizanta. Czegoś mi w tym brakowało i myślałem, że warto będzie zrobić coś jeszcze oprócz tego.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/IMAG0002-1024x771.jpg)
Kolejnego dnia, chwilę przed umówioną godziną, dzwoni telefon i słyszę Walcza, który prosi, żebym idąc do niego kupił wiśniówkę. Dopiero jak do niego dotarłem uświadomił mi, że ma ona być częścią wymyślonego przez niego właśnie prezentu – kapelusza maga. Z Pratchetta wciąż jeszcze nic nie czytałem, więc nie wpadłem na to, że chodzi o kapelusz wzorowany na tym, który posiadał mag Mustrum Ridcully. Jedną z cech charakterystycznych tego nakrycia głowy była skryta w nim butelka.
Ten pomysł już był czymś naprawdę konkretnym, więc mogliśmy się zabrać za jego realizację. Oczywiście dłuższą chwilę próbowaliśmy wymyślić jak sensownie stworzyć samą bazową konstrukcję kapelusza. W poszukiwaniu natchnienia poszliśmy rozejrzeć się po piwnicy, gdzie znaleźliśmy wiklinowy koszyk, który stał się podstawą dalszych prac.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/IMAG0003-1024x771.jpg)
Pierwszą rzeczą, jaką musieliśmy zrobić było utwierdzenie butelki na koszyku. Posłużyły nam do tego początkowo jedynie kawałki linki alpinistycznej i trytki. Po wstępnym montażu i pierwszych przymiarkach stwierdziliśmy, że koniecznie musimy wypełnić podstawę czymś stosunkowo miękkim. Na szczęście pod ręką było trochę lekko sztywnej gąbki, która do tego zadania nadawała się prawie że idealnie.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/IMAG0013-1024x771.jpg)
Później przyszedł czas na zabezpieczenie łączeń w naszej konstrukcji, więc w ruch poszedł pistolet do klejenia na gorąco. Przykleiliśmy do koszyka całą podstawę butelki, a także linkę w miejscach, gdzie ją uprzednio przywiązaliśmy. Dzięki temu, z poczuciem względnie zwiększonej stabilności i bezpieczeństwa mogliśmy kombinować dalej – szkielet już stał, więc przyszedł czas na upodabnianie go do kapelusza.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/IMAG0031-1024x771.jpg)
Postanowiliśmy już, że wierzch będzie z brązowego papieru, który z niezrozumiałych dla mnie przyczyn jest nazywany szarym, ale dla nadania kształtu całości dodaliśmy jeszcze jedną warstwę, w której wykorzystaliśmy tekturę. Dała nam ona ponadto dodatkowe zapewnienie, że butelka utrzyma się na swoim piedestale. Z tektury również wykonaliśmy rondo kapelusza. Przytwierdzone klejem, ale dla pewności duct tape też poszedł w ruch.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2015/01/IMAG0032-1024x771.jpg)
Nadszedł czas zadbania o jako-taką estetykę prezentu. Zaczęliśmy od wyłożenia białym materiałem wnętrza kapelusza. Wyglądało to o wiele lepiej niż na początku – koszyk wiklinowy obklejony od środka gąbką na pewno mniej kojarzy się z nakryciem głowy niż tenże koszyk po wyścieleniu materiałem. Przy okazji miejsce kontaktu kapelusza z głową stało się też minimalnie bardziej miękkie, co było dodatkowym plusem tego rozwiązania.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/IMAG0033-1024x771.jpg)
Kiedy przyszło do pokrywania samej tektury papierem wyszło, że zabraknie nam szarego papieru na pokrycie ronda z obu stron. Postanowiliśmy więc skorzystać z faktu, że przytaszczyłem trochę swoich materiałów i spód przybrał pstrokate czerwono-żółte barwy papieru kolorowego, który miałem chyba od czasów podstawówki. Nie było to rozwiązanie piękne, ale najpiękniejsze, jakie nam przyszło do głowy przy posiadanych zasobach.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/20140508_192336-1024x576.jpg)
Potem zajęliśmy się pokryciem górnej części kapelusza wspominanym już szarym papierem. Ważne było, by zostawić niezakrytą zakrętkę. Dlatego też na „czubek” nakładany jest osobny stożek z papieru, który pozwala zakryć butelkę w całości na czas jej nieużywania.
![](https://enklawa.blog/wp-content/uploads/2019/11/20140508_192507-1024x576.jpg)
Spędziliśmy nad tym prezentem sporo czasu, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że robiliśmy go już w dniu imprezy. Wciąż zastanawialiśmy się, czy wyrobimy z całą tą zabawą zanim będziemy musieli wyjść. Wydaje mi się nawet, że z czegoś zrezygnowaliśmy przez to, ale już nie pamiętam.
Skończyliśmy, udało się – przyszedł czas się ogarnąć, zebrać i jechać tam, gdzie ma być impreza. Najśmieszniejsze było to, że z gotowym kapeluszem musieliśmy przejść przez okolice, w których solenizant mógł się pojawić w każdej chwili. Tak więc idąc naprędce wymyślaliśmy historyjki, które w miarę sensownie wyjaśnią co my tak dziwnie niesiemy w tej siatce i czemu w ogóle gdzieś razem idziemy tak się spiesząc. Jakąż satysfakcję czuliśmy, kiedy doszliśmy do tramwaju i ruszyliśmy na umówione miejsce.
Wszystkie zdjęcia z procesu twórczego możecie zobaczyć w tym albumie.
Cała ta twórcza inicjatywa była dla mnie czymś wspaniałym. Byłem wymęczony po całym miesiącu rezygnowania z wielu rzeczy kosztem jednej złożonej obietnicy, której wypełnianie zabierało mi praktycznie każdą wolną chwilę. A teraz nie dość, że miałem świetną okazję coś stworzyć, to jeszcze mogłem to robić czerpiąc dodatkowo inspirację z pomysłów mego „kolegi po fachu”. Jeżeli kiedykolwiek coś Cię potwornie zmęczy i wyciśnie z Ciebie całą energię koniecznie znajdź sobie sposobność takiego kreatywnego odrealnienia – może to być świetny sposób na reset i naładowanie pozytywną energią na długi czas.