Zaufaj mi – jestem inżynierem

Zaufaj Kondziowi
Zaufaj Kondziowi…

Ciekawe uczucie – domknąć wreszcie jakiś kawałek życia po wielu problemach i różnych komplikacjach. Z radością mogę powiedzieć, że 21 czerwca obroniłem się i możecie mi mówić panie inżynierze, a znudzonych bądź zainteresowanych mogę zaprosić do zerknięcia na moją pracę i prezentację z obrony. Jest to moment, który warto jakoś upamiętnić, co zostało dla mnie uczynione kolorowo i miło. Przy tej okazji chciałem też przedstawić trzy twory nie tylko moich rąk, które w tym celu zostały stworzone.

… jest inżynierem!

Najpierw jednak pochwalę się, że Aga w dzień obrony zorganizowała mi wieczorem w swoim mieszkaniu, zwanym też „domem dwunastu niewiast”, przyjęcie-niespodziankę z tejże okazji. Nie obeszło się bez szampana/wina (w sumie to nie pamiętam, co było) i Picolo dla mnie, oraz „pijanych kobiet tańczących w piżamach”. W całym spisku poza współlokatorkami Agi brał udział też mój brat, który nikczemnie wyciągnął mnie na miasto. Po powrocie czekała mnie niespodzianka, która zaczęła się od tego, że prawie zszedłem na zawał, kiedy Aga wchodząc do pokoju przede mną zaświeciła światło, a dziewczyny będące w nim zaczęły piszczeć. Żeby było śmiesznie, sam zrobiłem im niespodziankę, kiedy ścięło mnie na kolana łapiąc się za serce. Ostro się wystraszyłem + byłem niewyspany + ten pisk jeszcze długo czułem w uszach. Ale było i jest mi bardzo miło, że Aga wpadła na ten pomysł i że dziewczynom chciało się bawić z tymi balonami, literkami i w ogóle. Jestem wdzięczny zarówno im, jak i bratu za poświęcony czas. Temu ostatniemu również za „udostępnienie infrastruktury” (spodobało mi się to stwierdzenie), dzięki której udało mi się w ogóle swoją inżynierkę dopiąć w końcu. Dziękuję.

Idąc dalej, a właściwie cofając się bardziej w czasie, muszę wspomnieć o tych, którym udało się obronić jeszcze w styczniu – o Piotrku, Everze (huh, odmienianie Ever wygląda słabo, albo ja nie umiem) i Zegisie (w sensie, że wołacz, a raczej tutaj miejscownik od Zegis). Jako, że w sumie z nimi na uczelni miałem największy i najlepszy kontakt – w końcu kto ogarniał Dungeoneera, Ciastuszko Graph, czy „habla habla song”? – zaraz po tym, jak się obronili pomyślałem, że fajnie było by zrobić jakieś „inżynierskie” pamiątki. Umówiliśmy się na spotkanie, by uczcić zdobycie przez nich tytułu, a z Zegisem ustawiłem się wcześniej na stworzenie czegoś dla dwóch pierwszych panów. Efektem naszej pracy są dwa przedmioty z cytatami, które powinny kojarzyć się „prezentobiorcom” z czasem spędzonym z nami na studiach.

„Warto było walczyć o 5.0”
Dla Pawełka, tudzież Evera, stworzyliśmy coś, co powinno przynajmniej w założeniu przypominać motor z kawałków drewna dołączanych do podobrazia, patyczków do mieszania kawy, korków i spinaczy do papieru. Motor ten (dla dobra dyskusji przyjmijmy, że to faktycznie przypomina motor) wraz z cytatem widocznym na jego dwóch bokach jest nawiązaniem do zaliczania przez niego projektów z grafiki komputerowej. Jest przypomnieniem o tym, że Paweł mógł z powodzeniem napisać pracę inżynierską pod tytułem „O kolorowaniu motocykli poprzez obrót z wykorzystaniem VRML”. Biorąc pod uwagę niezwykłe umiejętności związane z tematem można by nawet przypuszczać, że mógłby z tego zrobić niezłą rozprawę doktorską. Słowa „Widzi Pan, warto było walczyć o 5.0” są, zaraz obok „Pan się boi uczyć matematyki dyskretnej”, chyba moim ulubionym uczelnianym cytatem związanym z Pawłem.
„I Pan chce zostać inżynierem?”
Podobny status mają słowa, które wypowiedział jeden z naszych wykładowców do Piotrka pewnego pięknego dnia. Stąd też wraz z ogólnym pomysłem robienia tych pamiątek od razu przyszła mi do głowy myśl stworzenia pacynki wzorowanej częściowo na wyglądzie autora słów „I Pan chce zostać inżynierem?”. Pacynka stworzona została z wewnętrznej części starych zamszowych rękawiczek zimowych, waty i innych pomniejszych materiałów i była dość zabawnym tworem jeszcze zanim do końca została stworzona, jeśli można to tak ująć, znaczy dobrze bawiliśmy się z Konradem robiąc ją. Śmieszną rzeczą też było wręczenie jej Piotrkowi na spotkaniu, bo w sumie wyszło na to, że wspomniany cytat przez te kilka miesięcy się zniekształcił w naszych głowach i w sumie dzięki temu pasował bardziej do faktu obronienia pracy i zdobycia tytułu inżyniera. W rozmowie na ten temat wyszło, że brzmiał on raczej „I Pan chce zostać mechanikiem?”, co wynikało z faktu bycia na Wydziale Mechanicznym, a nijak się miało do bycia na kierunku Informatyka i braku jej związku z byciem mechanikiem – z tego właśnie wynikała wtedy śmieszność całej sytuacji.

Licencjusz Arabek
Dnia pewnego słonecznego, pół roku przed powyższymi akapitami, nasza lokalna Arabka Ania (dzięki której w sumie w listopadzie na chwilę ożył ten blog), współlokatorka Agi, miała egzamin dyplomowy. Tego dnia akurat siedzieliśmy z Agą u nich w mieszkaniu i kilka sekund po dostaniu smsowej informacji „Teraz mówcie mi licencjuszu arabku” postanowiliśmy zrobić jej mały prezent z tej okazji zanim wróci. Szybki skok do pokoju w poszukiwaniu materiałów poskutkował stworzeniem maskotki z kilku skarpetek i kawałków innych materiałów, której zostało oczywiście przez nas nadane imię Licencjusz Arabek. Poza trzymanym w ręce zalakowanym zwojem z gratulacjami należy zauważyć związany przez Agę zgodnie z jakimś poradnikiem turban, co lepiej widać na pozostałych zdjęciach. Jego śliczne białe pinezkowe oczy i inne jego wspaniałe cechy wizualne można podziwiać również na YouTube. Ani prezent spodobał się chyba tak bardzo jak nam, a muszę przyznać, że moim zdaniem jest super i lepszego licencjusza arabka nie widziałem. Od tamtej pory stoi on dumnie nad biurkiem naszej licencjonowanej Al-Dżaziry i wspiera ją w trudnych chwilach. I zapewne życzy powodzenia w zdobywaniu tytułu magistra arabistyki w przyszłym roku.
Oczywiście wpisy o tych prezentach miały powstać sporo wcześniej, ale z różnych, a właściwie to w ostatecznym rozrachunku tych samych powodów było to niemożliwe. Teraz jednak pan inżynier Kondzio ma więcej pozytywu przez domknięcie problematycznych kwestii i może być już tylko lepiej – dla Enklawy twórczej także. Do napisania wkrótce.
„Chunky bacon!”  – Cartoon Fox, why’s (poignant) guide to Ruby

2 odpowiedzi do “Zaufaj mi – jestem inżynierem”

  1. "(…) (w sumie to nie pamiętam, co było) i Picolo dla mnie"
    Hmm.. skoro nie pamiętasz, to czy jesteś pewien, że na pewno to było Picolo? 😉

Skomentuj FeniX Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *