Klaposakwoszetka – potrzeba matką wynalazków

Uwielbiam moment, kiedy zauważam jakąś potrzebę i praktycznie natychmiast wiem co trzeba zrobić, żeby ją zaspokoić. Czasem nie mam możliwości od razu zacząć robić tego, co jest potrzebne w danej sytuacji, co daje dodatkowe pozytywne emocje związane z tym, że nie mogę się doczekać aż będę miał dostęp do odpowiednich materiałów, czy będę po prostu w odpowiednim miejscu. Zdarzyło mi się coś takiego w trakcie ostatniego wyjazdu w góry. Zauważyłem pewne niedogodności plecaka i po pierwszej myśli o tym jak temu zaradzić już nie mogłem się doczekać, aż po powrocie będę mógł wprowadzić swoją  wizję w życie.

Przed urlopem postanowiłem, że muszę sobie kupić w końcu plecak sensowny. Chciałem, by był na tyle duży, by wystarczył mi w góry, czy inne wyjazdy, ale jednocześnie na tyle mały, żeby mieścił się w ograniczeniach samolotowego bagażu podręcznego. To drugie narzucało limit, którego wynikiem był zakup plecaka o pojemności 38l – Senterlan Adventure 38.
Ogólnie jestem na chwilę obecną zadowolony, jednak zabrakło mi tutaj dwóch rzeczy, jednej mniej, a drugiej bardziej złożonej. Pierwszą rzeczą był brak często spotykanej w plecakach gumki do przytroczenia czegoś. Drugą zaś był brak klapy.

Kwestia pierwsza była banalna do rozwiązania. Plecak ten ma uchwyty na kijki trekkingowe, skorzystałem więc z tego i po zabraniu ze starego plecaka gumki przełożyłem ją w odpowiednich miejscach w nowym nabytku. Cztery miejsca zaczepienia dla takiej gumki to trochę mało, więc dodatkowo skorzystałem z bocznych pasków troczących.

Do rozwiązania kwestii drugiej potrzebne było trochę więcej zarówno pracy, jak i materiałów. Na szczęście z tym drugim nie było problemu, a wizja tego pierwszego bardzo mnie cieszyła. Dawno temu miałem dwa identyczne plecaki, które za czasów swej żywotności były przeze mnie mocno eksploatowane i kilkukrotnie naprawiane.

Jeden z nich kiedyś zacząłem rozkładać na czynniki pierwsze, by skorzystać z niego jako podstawy do stworzenia pokrowca na flowersticka, którego w efekcie nie skończyłem m.in. przez oddanie komuś swojego flowera. Poza częściami ze starego plecaka skorzystałem z kupionych kiedyś w pasmanterii kilku metrów paska nylonowego, który w pierwotnym założeniu miał się przydać do dokończenia wspomnianego pokrowca, jeśli ogarnę sobie nowego kwiatka.

Najlepszą częścią całego tego pomysłu było to, żeby klapa nie była na stałe przy plecaku i żebym mógł ją łatwo zdejmować. Pierwotnie myślałem, że z obu stron będzie ona przypinana klamrami, jednak po wstępnej przymiarce zrezygnowałem z tego pomysłu i uznałem, że klamry zostaną jedynie na dole, a jej górna część będzie minimalnie inaczej mocowana.

Do zrobienia samej klapy wykorzystałem boczne kieszonki ze wspomnianego starego plecaka oraz jego dno. Uznałem, że skoro już „rozszerzam” możliwości mojego obecnego plecaka, to dodam kilka kieszeni, a nie tylko jedną. Chwilę zastanawiałem się nad wykorzystaniem „głównej” części plecaka z dwoma kieszeniami, ale jakoś nie do końca do mnie to przemawiało.

Opisując w skrócie – boczne kieszonki zszyłem razem, przy okazji zaszywając zauważone na tym etapie przetarcia w ich ścianach wewnętrznych. Po tym zszyłem je z dnem ze starego plecaka, dodając w odpowiednim miejscu zamek.

Oczywiście zarówno na etapie zszywania dolnej części klapy, jak i wszywania zamka. zapomniałem, że miałem wszyć tam również klamry/paski mocujące. W efekcie całość robiłem trochę dłużej, bo musiałem rozpruć część, dodać brakujące elementy, po czym obszyć dodatkowo, żeby wzmocnić w tych miejscach konstrukcję

Kiedy sama klapa była skończona, miałem jeszcze przed sobą zamontowanie pasków z klamrami w samym plecaku, żeby dół klapy miał się do czego przypiąć. I przyznam, że niesamowitą frajdę i satysfakcję sprawiło mi wykorzystanie do tego dolnej części metalowego stelaża. Tworząc uwielbiam adaptować elementy otoczenia.

Po przypięciu wszystkiego do plecaka zostało jedynie napchanie go i wstępne przetestowanie nowego tworu w akcji. Wiadomo, że wrzucenie kilku rzeczy do kieszeni klapy i przytroczenie kurtki przy pomocy pasków mocujących klapę to nie to samo, co stwierdzenie jak się to rozwiązanie sprawdza w praktyce podczas górskiej wędrówki, ale tyle byłem w stanie ogarnąć na szybko.
 
Żeby było zabawnie teraz ciągnie mnie do powrotu w góry również z potrzeby sprawdzenia jak mój nowy twór zadziała w realnych warunkach przy konkretnych prawdziwych potrzebach chwili na szlaku.

Ciekawostką jest to, że nie byłem świadom na początku, jak wiele zastosowań znajdę dla tej klapy po odczepieniu jej od plecaka. Najczęściej teraz wykorzystuję ją jako sakwę rowerową, którą po dojechaniu do pracy przepinam do podłokietnika krzesła, żeby mieć do niej łatwy dostęp. Poza tym zdarza mi się nosić ją jako saszetkę, tudzież nerkę, czy biodrówkę jak kto woli, a czasem też jako plecak.

Wszelkie „udokumentowane” zastosowania tej klaposakwoszetki można znaleźć w albumie, podobnie jak kolejne etapy procesu twórczego. Możliwe, że pojawią się tam z czasem dodatkowe zdjęcia, jak mnie natchnie na jakieś jeszcze jej wykorzystanie, tudzież na sfotografowanie nieuwiecznionych jeszcze na zdjęciach aktualnie używanych przeze mnie sposobów jej użytkowania.

Oczywiście w trakcie tworzenia pierwotna wizja całej tej zabawki zderzyła się z rzeczywistością i ograniczeniami materiałowym. Poza tym jednak przyszły mi do głowy dodatkowe opcje, które do mnie dotarły już na takim etapie, że rozpruwanie całości mnie średnio kręciło i które być może wprowadzę niedługo, by jeszcze rozszerzyć dostępne możliwości. Nie wiem jednak, czy wykorzystam je tworząc całkiem nową klaposakwoszetkę (jak ja uwielbiam ten nowosłów, prawie jak archimidikleopotoczerepeteklimiczanki), czy tę obecną urozmaicę rozpruwając i szyjąc ją właściwie ponownie. Tak, czy inaczej można się spodziewać przynajmniej jeszcze jednego wpisu w tym temacie.

Potrzeba jest bodźcem myśli, myśl podnieca do czynu.” – John Steinbeck

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *