W czasach, których nie mam szans pamiętać, i których i Ty zapewne nie pamiętasz, istniała magia. Musiała istnieć. Otaczała cały nasz świat, była wyczuwalna jak ostry chłód zimowego poranka. Nie dało się nie zauważyć jej istnienia. Dziś jednak mamy już tylko jej okruchy. I dar ich dostrzegania.
Jak inaczej wyjaśnić potęgę i piękno, które mogą pokazać się naszym oczom? Czym innym, niż właśnie okruchem magii może być deszcz? Fascynujący i tak zmienny. Jednocześnie tak życiodajny i groźny. Wsłuchaj się w jego szum. Czy nie słyszysz tych zaklęć? Usłysz. I pamiętaj – tęcza, choć sama piękna, sama nie powstała.
Trzeba wiedzieć, kiedy się zatrzymać, a kiedy wręcz wyrwać się z miejsca. Zacząć słuchać, by usłyszeć wołanie. By żyć w pięknie trzeba mieć odwagę.
Gdy magia stała się ciężej dostępna ludzie wymyślili iluzję. Iluzja jest imitacją magii. Ale nie tylko. Jest też niepisanym kontraktem pomiędzy iluzjonistą a publiką. Umową, w której iluzjonista zobowiązuje się do jak najlepszego naśladowania magii, a publika do zapomnienia o tym, że wie.
Że wie, że magii już nie ma. Pragnienie piękna i potrzeba fascynacji nie mogły wydać innego owocu. Choć ta wiara bywa ciężka. Lubimy kwestionować. Lubimy czuć, że wiemy. Paradoksalnie wielokrotnie chcemy jednocześnie wiedzieć i mieć wolny umysł. Decydować i dać się prowadzić. Albo przynajmniej sprawiać w oczach innych wrażenie, że to my decydujemy.
Jeśli czytając widzisz to, co ja widziałem pisząc, to gratuluję szczęścia. Jeśli nie, to pozwól mi być na chwilę iluzjonistą, daj się oczarować i posłuchaj czegoś, do czego ta magia pasuje najlepiej.
„Now you’re looking for the secret. But you won’t find it because of course, you’re not really looking. You don’t really want to work it out. You want to be fooled.”
Cutter, The Prestige